Z glownej drogi szybkiego ruchu zjezdzamy na droge wiodaca przez polwysep-jedyna roznica to brak pasow do wyprzedzania a poza tym to nadal nie mozemy narzekac na nadmiar towarzystwa.Po drodze do celu,ktorym jest Denham(900 luda),zjezdzamy do kilku atrakcji.Najpierw Hemelin Pool ze stromatolitami(ciekawscy sprawdza sobie w wikipedzie a reszta pozostanie w blogiej nieswiadomosci),potem cos specjalnie dla mnie czyli plaza muszelkowa.Ogolnie wiadomo ze mam swira na punkcie zbieractwa muszelkowego wiec jestem bardzo podekscytowana-juz na wstepie zakazuje sie wynosis muszelki torbami (ja oczywiscie torby nie mam ale nie bylabym soba gdybym nie zabrala dwoch no trzech muszelek).Poczatkowo jestem rozczarowana bo muszelki sa malutkie a ja mialam nadzieje na plaze w stylu Nowej Zelandii ale po chwili juz mi lepiej bo jest tu naprawde cudnie.Plaza jest szeroka i dluga i nie ma tu wogole piasku tylko te male muszelki-biale-odijajace sie w sloncu i do tego ciepla ,plytka woda.
potem jeszcze kilka punktow widokowych i docieramy na koniec cypla.Jest tu pole golfowe,2 supermarkety(male ale niezle zaopatrzone),kilka knajpek i waziutka plaza.
Niedaleko jest tzw.mala laguna z blekitna,plyciutenka woda i roznymi zyjatkami.
Jutro wybieramy sie w poprzek cypla na delfiny.