Wybraliśmy sie na jednodniowa weeckendowa wycieczke do wydmowego miasteczka.Oczywiscie jak zawsze droga prosta jak strzala a mijany samochod stanowi nie lada atrakcje.Ogromne,puste obszary po horyzont,czasem krzaczek a wyjatkowo dzewko.Trwa jeden z najwiekszych upalow,takie temperatury(miedzy 38 a 43) utrzymujace sie przez kilka dni pod rzad byly ostatnio 30 lat temu-czyli jakos wlasnie w tym czasie pamietam bardzo silne mrozy i opady sniegu w Polsce.No coz po raz kolejny okazuje sie ,ze wszystko na swiecie jest ze soba polaczone.Ale wracajac do tematu, ostatnio w okolicach parku Yanchep byly wielkie pozary.Jadac mamy watpliwa przyjemnosc zobaczyc na wlasne oczy skutki takiego zywiolu.I naprawde jest to widok przytlaczajacy-ogromny obszar niegdys zielony teraz zionie pustka,ziemia pokryta zweglonymi resztkami poszycie i samotne ,osmolone pnie drzew.Czasem wyglada to niesamowicie gdy pien jest spalony a czubek korony drzewa zielony!!!Dodatkowo czuc jeszcze swad spalenizny.Nasze humory tez nieco przygasly bo teren objety pozarem jest ogromny.
Wreszcie docieramy do celu.Lancelin to mekka tutejszych serferow oraz miejsce wypoczynkowe dla tych co preferuja nieco spokoju.Miescina mala ale za to widoki urzekajace.Woda jest plytka wiec i nieco cieplejsza niz w okolicy Perth wiec nie dajemy dlugo na siebie czekac i rozkoszujemy sie kapiela majac w glowie obraz mroznej i snieznej Polski.