O 6.30 stalismy juz przed brama kompani obslugujacej promowa trase do Guirii(Venezuela). No i konsternacja - napis glosi: bilety nalezy nabyc 3 dni przed wyjazdem .-(. Co prawda probowalismy rezerwowac w niedziele przez internet ale nie bylo zadnego odzewu). Grzecznie czekamy na otwarcie biura do 7.00. Wtedy do akcji wkroczyl ochroniarz, ktory postanowil kierowac ruchem kolejki czekajacych na odprawe - wybieral kto nastepny ma prawo podejsc do okienka. Tak wiec czekalismy godzine na wyrok - dostaniemy sie na prom czy nie. W koncu jestem przy okienku no i kolejny problem - jak kupujemy bilet w jedna strone musimy udowodnic kiedy opuscimy Venezuele. Podobnie jak z Tobago, mielismy zamiar kupic bilet na wyjazd juz na miejscu - znajac dokladna date i miejsce wyjazdu. Cale szczescie po 20 minutach negocjacji przekonalismy Panie "w okienku" ze majac bilet dookola swiata na pewno nie zostaniemy na stale w Wenezueli. Nasz prom do Wenezueli okazal sie malym stateczkiem na ok 50 osob, na ktory wsiadlo ok 20 pasazerow. Po 4 godzinach kolejna maniana w porcie w Guirii. Stateczek zacumowal i...nic . Pogranicznicy z portu wchodza, wychodza, kreca sie bez celu...po godzinie zaczelo cos sie dziac. Zgodnie z oczekiwaniami nikt nie pytal o zaden bilet na wyjazd z Wenezueli. Zapakowalismy sie w 6 osob w wielka taksowke i dojechalismy do misteczka. Mamy juz hotel i upolowalismy autobus na jutro do Caracas. Aga wykazala sie plynna hiszpanszczyzna reczno-nozna.,ale skuteczna. Jest specyficznie, ale chyba bedzie OK. Idziemy na obiad