Jak wczoraj pisalismy sprobowalismy dostac sie na Trynidad samolotem. No i pelne zaskoczenie., bo dolecielismy zanim wylecielismy... tzn bylismy na miejscu przed terminem wylotu. Obsluga samolotu stwierdzila ze jezeli samolot jest pelny, to mozna wyleciec przed czasem. A ze podroz trwa cale 20 minut to na miejscu bylismy o 18.45 choc wylot byl na 18.50. Na lotnisku bylo troche gorzej bo okazalo sie ze nie ma juz autobusow do miasta, pozostala jedynie taksowka. Jak sie pozniej okazalo bylo to nasze zbawienie. Po pierwsze taksowkarz byl bardzo mily i mowil zrozumialym angielskim ( na Tobago praktycznie nie rozumielismy niczego po angielsku choc to ich ojczysty jezyk). Po drugie nasze miejsce docelowe to Chaguaramas - niby blisko Port of Spain, ale w rzeczywistosci miasteczko ciagnace sie kilometrami z tysiacem przystani...no moze z 200 przystaniami. Po trzecie okazalo sie ze nie tak latwo bylo znalezc wolny pokoj. Zwiedzajac 4, trafilismy w koncu do dosc dziwnie wygladajacego wieczorowa pora mini miasteczka bungalowow. Ale nic to, byla ciepla woda, klimatyzacja i czyste luzko. Spimy bo rano pobudka 5.30