Wczoraj wieczorem Getwick wyglądał na wymarły. O 10.30 było puściutko a tablice z lotami były wyzerowane. Dzisiaj o 6.00 było jak w ulu. Setki kłębiących się ludzi. Zrozumiałe stało się dlaczego na tym lotnisku należy być 3 godziny przed odlotem. Na dzień dobry pojawił się dość duży problem. Panie na check in poinformowały nas że na Tobago nie potrzebujemy wizy, ale za to musimy udowodnić, że zamieramy tam być max 1 miesiąc. A z tym mieliśmy problem, ponieważ kolejny przelot w naszym RTW opiewał na maj i do tego na trasie Los Angeles- Fidji. Z Tobago mamy zamiar przedostać sie do Wenezueli promem, którego oczywiście mieliśmy zamiar wykupić na miejscu. Całe to tłumaczenie na nie wiele się zdawało. Jedyne rozwiązanie do wykupienie na lotnisku biletu powrotnego do Londynu z opcją - pełna refundacja. Ten manewr uszczuplił nasze konto o ok 6500 zł, choć wg zapewnień na miejscu na Karaibach będziemy go mogli zwrócić ( oby się udało !!). 9 godzinny lot Virgin Atlantic minął szybko - głównie drzemki przerywane posiłkami. Miło, wygodnie i całkiem smacznie, Po wyjściu na płytę lotniska zgodnie z oczekiwaniami zlani natychmiastowo potem odczekaliśmy godzinkę na immigration. Odprawa odbyła się bez przeszkód. Postanowiliśmy na piechotę znaleźć hotel i w sumie po 15 minutach siedzieliśmy już w wynajętym pokoju. O tym jak tu jest jutro. Wydaje się że będzie super fajnie i przede wszystkim super ciepło.