W Poznaniu udało mi się jeszcze wejść na godzinkę do pracy. Człowiek nie jest w stanie wyłączyć myślenia o poprzednich 10 latach tak po prostu. Pozdrowienia dla zapracowanych tepsiaków. Po wizycie w pracy i obowiązkowym fryzjerze szybko na lotnisko. Po dwóch godzinach lotu wylądowaliśmy w Stansted. W poznaniu popełniliśmy blęd bo kupiliśmy bilet na transfer na Victoria Station w Terravision. Okazało się że przez to czekaliśmy w 100 metrowej kolejce na autobus, a w między czasie odjeżdźały kolejne autobusy National Transport. Po 19 dotarliśmy w końcu na Victoria i mieliśmy szansę spotkać naszego szalonego przyjaciela Maćka vel Araba ( w przeszłości pacjenta Agnieszki). Powspominaliśmy nasze ostatnie wyjazdy (nasze na bliski wschód, Maćka do stanów i Meksyku). Było miło, ale byliśmy zmęczeni maratonem ostatnich paru dni, a jutro czeka nas porana odprawa na Getwick. Jeszcze przed północą ciśnienie podniosła nam Pani w recepcji zarezerwowanego wczoraj przez internet hotelu pod Getwick. Stwierdziła, że nie ma naszej rezerwacji a wolnych pokoi też nie ma. Sprawdziła również w hotelu w pobliżu - miejsc nie ma. Przyznam że byliśmy zrezygnowani, ostatkiem przebłysku poprosiłem żeby sprawdziłą czy czasami nie ma rezerwacji na Agnieszkę....bingo. Pani po prostu dość niedokładnie sczytała rezerwację z netu :-(