Trudno odkryć w krótkim czasie różne smaczki Sydney tym bardziej że cała metropolia to naprawde ogromny obszar(czasami jedzie się kolejką lub autobusem koło godziny i cały czas jesteśmy w mieście) dlatego korzystamy z podpowiedzi "miejscowych" i wybieramy się do Manly.Tym razem środkiem lokomocji jest prom.Płyniemy pół godziny mijając po drodze północnąipołudniową głowe zatoki portowej czyli wejście do samego Sydney.Widoki są piękne i zbocza pokryte zielenią i usiane domkami przypominają nam Stambuł.Po dopłynięciu w informacji zaopatrujemy się w mapy i wyruszamy na szlak.Pogoda jest piękna więc dłuższy spacer to przyjemność a miejsc do pieszych wycieczek jest tu mnóstwo-dobrze oznakowanych i nie betonowych jak w Stanach.Po jakimś czasieoczom naszym ukazuje sie boski widok na plaże.Później dochodzimy do nadoceanicznego bulwaru.Mnóstwo tu niewysokich apartamentowców w nowoczesnym stylu a sama plaża jest dużo lepsza niż to całe przesławne Bondi.Poza tym jest tu spokojnie i łatwo znaleźć ciche i nieprzeludnione miejsce.