Po 5 godzinach na promie ( z przesiadka na Palau Labuan) dotarlismy do International Ferry Port - brzmi dumnie ale tylko z nazwy. Musimy sie przestawic ze wiekszosc rzeczy w Brunei bedzie w skali mikro, glownie ze wzgledu na liczebnosc narodu ... bruneiskiego???. Stolica to ok 50 tys ludzi a kraj w porywach 350 tys. Na pewno w skali mikro nie beda posiadlosci wladcy - do niedawna najbogatszego wladcy swiata, ktorego majatek ostatnio stopnial do ok 10 mld usd. Niestety szacunki zasobow ropy zostaly mocno zredukowane i zamiast utrzymywania wydobycia na obecnym poziomie przez 50 lat ( jak wydawalo sie jeszcze dwa lata temu) ropy starczy tylko na 10 lat.
Ale puki co hi life - nie ma podatku dochodowego, edukacja i leczenie free.
Jutro zaczynamy zwiedzanie.
No i widzieliśmy jedno z najbiedniejszych i jedno z najbogatszych państw świata-ale żeby jakaś wielka różnica była to nie powiem.Owszem czyściej, lepsze bryki i duuuuużo spokojniej ale brak tego przepychu którego się spodziewaliśmy na ulicach.Poza tym turystycznie też bez specjalnych fajerwerków.Popłynęliśmy szybką łodzią na polecaną w Lonelu wycieczke do drugiej oddzielnej części Brunei-no miło ale jakoś tak za zwyczajnie.Potem wyprawa do nowego centrum kulturalnego-tylko,że nikt nie wie gdzie to jest dokładnie ani jak tam dojechać więc próbowaliśmy dojść-i już już prawie doszliśmy ale nam się droga skończyła.W tzw. międzyczasie odkryliśmy,że to co wzięliśmy za muzeum regaliów okazało się być salą tronową(notabene zupełny brak żywego ducha) więc wracamy do miasta aby zdążyć do 16.30 i tu znów wpadka-pocałowaliśmy klamke bo jest Ramadan i muzeum czynne do3.00.Tak więc jak widać nie zostaliśmy oczarowani jak z baśni 1000 i 1 nocy.Jedyne miejsca świadczące o bogactwie to nowy budynek parlamentu( ogromny a posłow 45) i futurystyczny budynek ministerstwa finansów.Odnieśliśmy wrażenie,że cały majatek jest w rękach sułtana i jak się im skończy ropa to państwo też przestanie istnieć.