Spedzilismy tu 5 uroczych dni-a zapowiadalo sie niezbyt ciekawie.W drodze do Hue mielismy tu przystanek i pomyslalam,ze nie jest to dobre miejsce na dluzszy pobyt.Jednak okazalo sie,ze stare miasto polozone nad rzeka jest ukrytym skarbem.Duzo ciekawych kafejek i domow pofrancuskich i drewnianych.Wszystko ozdobione lampionami-kolorowo i wesolo.No i do tego Hoi An to raj dla zakupowiczow-miliony krawcow,szewcow i sklepikow z pamiatkami.My tez uleglismy ich urokowi i troche "poszylismy"(wyslalismy do domu aby nie tastac ze soba dalej).Jest oczywiscie duza baza hotelowa-rozna jakopsc i cena-nasz hotel poza centrum mial busik kursujacy do centrum i na plaze.A ta ostatnia jest warta grzechu(troche malo resortow bezposrednio przy plazy ale sie buduje).
Wybralismy sie tez na wycieczke do My Son-swiatynie w stylu Czampa z 6-10 wieku(niestety nie sa zbyt dobrze zachowane ale w duzej mierze zawdzieczaja to Amerykanom i ich bombom).Wracalismy plynac lodzia.Przyjemna wyprawa.
Tak wiec jak widac Hoi An to super miejsce na wakacje(urlop) bo kazdy znajdzie cos dla siebie.W ostatni wieczor byl festiwal pelni ksiezyca czyli w starym miescie brak motorkow i rowerow, mnostwo lampionow,ludzi,muzyki miejscowej i oltarzykow dziekczynnych.Naprawde milo.
Jutro lot do dlugo wyczekiwanej Malezji.
Jeszcze jedno spostrzeżenie ogólnie do Wietnamu.Kraj ten motorkami stoi czyli jest niekoronowanym ich królestwem.Trzeba przy tym dodać ,że wszyscy jeżdżą w kaskach i tak do nich przywykli ,że nawet na środku jeziora w łódce łowiąc ryby siedzą w kasku.Oprócz kasków większość jest zaopatrzona w maseczki na usta i nos-i też jest to mania do tego stopnia,że wsiadają do autobusu i zakładają maseczki.