Wróciliśmy jeszcze na jedną noc do Phnom Phen po pierwsze po paszporty( i tu uwaga dla przyszłych podróżowiczów o wize do Wietnamu lepiej sie starać w Sihanukvill bo i tak nam ją tam wystawiali) ni i żeby nie spędzić całego dnia w autobusie.No i teraz astąpi małe podsumowanie Kambodży.Po pierwsze nie wiem dlaczego ale im biedniejszy kraj tym wiekszy w nim syf-w dosłownym tego słowa znaczeniu (szczytem dla mnie są stoiska z jedzeniem przy cuchnących w odrażający sposób klongach czyli kanałach wodnych, uwierzcie,że ja ledwo żywa koło nich przechodze a co dopiero tam stac kilka godzin a już nie wspomne o jedzeniu- wiem,że Indie są gorsze ale to tez nie mieści się w ramach mojego postrzegania świata).Śmieci są wszędzie i to ekstra wielkich ilościach.Oczywiście co miasto to sa różnice ale stolica to już maksymalne przegięcie.Odwiedziliśmy też dzielnice z knajpkami wyjętymi z cywilizacji oraz apartamentowcami jak z bajki.....no cóż wysarczy jednak wyjrzeć przez okno i szybko wraca się do rzeczywistości.Jest jednak też jakiś pozytyw: naprawde dużo ludzi mówi po angielsku-no może nie wspaniale ale wystarczająco.No i jest pewne,że mają jeszcze dużo do zrobienia( wszędzie pełno bilbordów z budynkami przyszłości...ale to chyda plan dziesięcioletni).
To jesteśmy w Sajgonie.To nasz drugi kontakt z tym krajem-tym razem jego południowa część.Już po przekroczeniu granicy widać,że jesteśmy w innym swiecie( pisze bo Piotr mi kazał,że Kambodża dawała satysfakcje z faktu posiadania gorszych dróg niż nasze ale o Wietnamie juz tego nie można powiedzieć).Jest znacznie czyściej,szerokie drogi,niesamowite natężenie ruchu(oczywiście głównie motorki) i dużo nowocześniej (Sajgon to już prawdziwa cywilizacja).Zobaczymy jak będzie dalej.