Przyjezdzajac z Chiang Mai do Luang Prabang uderza niesamowity spokoj tego miejsca. Poza glowna "arteria" miasta z nocnym bazarem, czas biegnie bardzo powolnym nurtem, psy wyleguja sie na goracym asfalcie, kury przebiegaja pod nogami. Stare miasto polozone jest w rozwidleniu Mekongu i Nam Ou. Na malym obszarze znajduje sie kilkanascie swiatyn wypelnionych glownie nowicjuszami - mlodymi chlopcami wypelniajacymi swoj obowiazek religijny. Miasto zyje z turystow ( jest ich tu pelno i to nie tylko tych najmlodszych) - mnostwo tu hoteli, pensjonatow, restauracji - w tym pieknie polozone na brzegu Mekongu, kafejek internetowych i biur podrozy. Na srodku polwyspu wznosi sie strome wzgorze ze swiatynia Phou Si na szczycie - widoki oszalamiajace. Okolice Luang Prabang sa idealne do przeprowadzenia trekingu mozna wybrac rozne opcje od 1 do 7 dni. Wczoraj wybralismy sie na calodniowa wyprawe, W porze deszczowej dodatkowe atutu trekingu to sauna w polaczeniu z blotnym spa. Po drodze zatrzymujemy sie w kilku wioskach mniejszosci narodowych ( pochodzacych glowinie z Birmy, Chin i Wietnamu) wypelnionych usmiechnietymi, chetnie pozujacymi do zdjec dziecmi. Jestesmy wykonczeni,ale bylo WARTO.
UWAG : zdjecia beda wklejane w turach ... bo jest ich duzo