Spodziewaliśmy się, że będzie ich wielu, ale że tylu z cała pewnością nie. Tysiące turystów z plecakami( i nie tylko) zalała Chiang Mai, a przecież to niski sezon. Sezon wakacyjny w europie dopiero się zaczyna, a pik sezonu w tajlandii to listopad- styczeń, kiedy na półkuli północnej jest zima a tutaj nico chłodniej niż teraz. Jesteśmy tu parę dni i właściwie nie dziwię się, że to miejsce cieszy się takim powodzeniem. Wokół góry, możliwość trekingu ( w pobliżu najwyższy szczyt Tajlandii - 2536mnpm z temperaturą o 20st niższą od upałów w mieście), Kolejna ciekawostka to duża ilość rozsianych po górach wiosiek mniejszości etnicznych z Laosu, Birmy, Chin..., w mieście setki różnorodnych klimatycznych świątyń, super wybór jedzenia no i powalające ceny. Szwędamy się po ulicach Chiang Mai bez cienia strachu ( który towarzyszył nam niestety przez sporą część Ameryki Centralnej). Co ciekawe praktycznie nie mieliśmy problemu z dogadaniem się, co nie było takie oczywiste w Ayuthaiyi, czy Lopburi. Praktycznie nie ma minusów może poza jednym Bary pełne są staruszków otoczonych 40-50 lat młodszymi panienkami, w mieście setki punktów z thajskim masażem zapewniających relaks i odprężenie, ceny niskie, wszystko to powoduje że kwitnie turystyka seksualna. W ostatnich dniach policja zorganizowała coś w rodzaju "akcji znicz" - haltując wszystkich motocyklistów jeżdzących bez kasków.... a że większość jeździ bez kasków plon jest bogaty. Wygląda to dość zabawnie - policjant staje za skrzyżowaniem i nakazue zatrzymać się kolejnym "klientom" - stawia ich sobie w kolejce, 4-5 co zajmuje mu ok 30 sekund i wypisuje mandaty. Po wypisaniu wszystkim znowu staje za skrzyżowaniem i znów łowi ofiary ... i tak w kółko ;-)
Wybraliśmy się na wycieczke po okolicznych wioskach( czytaj manufakturach turystycznych) oraz do pałacu królewskiego.Udało nam sie znależć przewodnika z samochodem i czasem do naszej dyspozycji.Mieliśmy już niejednokrotnie wątpliwą przyjemność brać udział w podobnych atrakcjach ale muszę przyznać, że tym razem nie było to tak męczące ,bo ludzie nie byli nachalni a wszystko miało miłą otoczke.
Nam się w Chiang Mai podobało tak bardzo, że postanowiliśmy w świątyni Doi Suthep górującej nad miastem dokonać pewnego ślubowania...pierwszego z trzech planowanych. Jeżeli nie domyślacie się charakteru tej uroczystość jedno ze zdjęć nieco rozjaśni sprawę ;-))