11 godzin w samolocie pomiędzy Christchurch a Singapurem nieco nas wymęczyły. Podróż w dzień nie była dobrym pomysłem - w żadem sposób nie mogliśmy się zmusić do snu. Przynajmniej nadrobiliśmy zaległości filmowe. Podczas lotu zaliczyliśmy po 4 filmy z biblioteki 80 serwowanych przez Singapore Airlines ;-). Potem już z górki: 3 godziny na lotnisku w SIN i 2 godziny w samolocie do Bangkoku. Pomimo, że wylądowaliśmy po 22 po wyjściu z lotniska jak, za każdym razem po przylocie do BKK, po 2 minutach byliśmy zlani potem. Ale nic to, lubimy tajskie klimaty i takie drobne niedogodności nas nie zniechęcą. Co równie ważne wreszcie możemy docenić siłę polskiej złotówki, wszystko jest śmiesznie tanie, a będzie jeszcze taniej. Dwa dni spędziliśmy w stolicy odwiedzając nasze ulubione miejsca, z Watem przy Giant Swing na czele. Te dwa dni w BKK były konieczne ze względu na przygodę z naszą główną kartą kredytową. Jeszcze w Wellington odmówiła nam posługi - po 3 odrzuconych tranzakcjach zadzwoniłem do centrum obsługi kart. Pan stwierdził, że karta zostałą zablokowana ze względu na "podejrzenie zeskanowania paska magnetycznego na karcie". Nie wiem na czym polegało "podejrzenie" Banku, ale wiem, że żadna nieautoryzowana tranzakcja nie została zaksięgowana na koncie karty - badam stan karty z częstotliwościa graniczącą z absurdem ( zdanie Agi). Pan w informacji powiedział, że to nic nie zmieni - karta nie będzie odblokowana i mogą wysłać na adres pobytu nową kartę. Po chwilowej konsternacji wynikającej z aktualnego miejsca naszego pobytu Pan przedstawił rozwiązanie. Bank wystąpi do Visy o wystawienie karty emergency na czas do powrotu do kraju. Miało to trwać 48h. Nie ufając w te 48h postanowiliśmy podać jako miejsce dostarczenia karty adres hotelu w Bangkoku. No i ...udało się dziś DHL dotarła karta ... i nawet działa. Teraz możemy kontynuować naszą podróż. Najbliższe 2 tygodnie kiedunek na północ Tajlandii. Jutro jedziemy pociągiem do Ayuthayi za 20batów ( złoty pięćdziesiąt gr) ;-)))