Dwa dni po powrocie z Yasawa Islands postanowiliśmy spędzić w Suvie - stolicy Fidzi. 4 godzinną podróż autobusem z Nadi pokonaliśmy malowiczą południową drogą Queens Rd. Na początku trasy wzgórza i kręta droga -za oknem busz. Ostatnie 3 godziny wdłuż wybrzeża - uprawy trzciny cukrowej, trochę resortów - plaże zróżnicowane - od białego piasku (mało) po kamieniste.W każdej wiosce obowiązkowe boisko do rugby. W oddali mimo generalnie spokojnego oceanu widać kipiel - dowód potęznych koloni raf koralowych. Suva w porównaniu z Apią na Samoa, robi zdecydowanie poważniejsze wrażenie. Pożądne drogi, identyfikowalne centrum, ale podobnie jak na niektóre instytucje publiczne nieco śmieszą - np. Jednostka wojskowa - parę baraków, no ale cóź, mieszkańcy Fidż nie spodziewają sią najechania ( co najwyżej mogą się spodziewać napłycięcia albo nalecenia). Tak czy inaczej rozbudowanego systemu wojskowego nie zaobserwowaliśmy. Jedno łączy Suvę i miasta polskie - domy handlowe. Ewidentnie widać, że w ostatnich latach zarówno w naszym kraju jak i tutaj jest to gałąź gospodarki najszybciej się rozwijająca. Poza tym w mieście nie za wiele do zobaczenia.
Wrazamy do Nadi i wyruszamy na południe - przed nami Nowa Zelandia