Osiem dni spędziliśmy na wyspach Yasawa.Wszystko jest świetnie zorganizowane-pomiędzy wyspami kursuje katamaran a do wyboru jest ponad 30 resortów o różnym standarcie.Można także wykupić 5,7 lub 14 dniowy pas,który daje możliwość swobodnego przemieszczania się w obrębie wybranych hoteli.Głównie korzysta z tego młodzież i jest jej naprawde sporo a rotacja w poszczególnych miejscach jest ogromna-1 lub 2 dni w jednym miejscu.Słyszeliśmy nawet o takiej wyspie-Beachcomber-na której jest dorm(czyli taka ogólna sypialnia) dla 150 osób.Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić.My wybraliśmy troche spokojniejsze miejsca(no cóż z wiekiem wymagania rosną).Pogoda nie była jednak cudowna przez cały czas-jedna noc była naprawde ciężka-straszna ulewa połączona z wichurą i to wszystko w ledwo trzymającej się ziemi fidżijskiej bure(czyli chatce z bambusa).Ale później się wypogodziło i było już super.Spotkaliśmy mnóstwo ludzi: począwszy od Niemców polskiego pochodzenia,przez dużą liczbe Szwedów,dalej Włosi, Kanadyjczycy a i też Francuz.Jedna niemiecka para miała ślub na plaży co nam się zawsze marzyło ale po dokładnej analizie tematu wpadliśmy na nowy pomysł(na razie jaki to tajemnica jak przyjdzie czas to zainteresowani się dowiedzą).Przyjemny też był lunch na małej wysepce otoczonej rafą dostępna dla takich niedoświadczonych pływaków jak my. Ponad to każdy resort urządza swój wieczór fidżijski z tańcami i jedzeniem tradycyjnym.
Jeszcze jedna ciekawostka: wielu tubylców zarówno tutaj jak i na Samoa dziwnie reaguje na odpowiedź o mój zawód-tutaj dentysta to tylko chirurg i to w szpitalu a nie praktyka na każdym rogu ulicy w dotychczas odwiedzonych przez nas krajach,więc nie rozumieją jak to może być zawód i to jeszcze dla kobiety.