Spedzilismy na Samoa jedynie 5 dni tak wiec trudno jednoznacznie opisac ten kraj. Warto jednak zwrocic uwage na kilka charakterystycznych kwestii. Caly kraj liczy ok 180 tys dusz to tak jakby Pila wraz z calym powiatem oglosila niepodleglosc. Stolica, Apia liczy 30 tys ludzi i jest dosc sennym miasteczkiem, gdzie jedynymi budynkami z prawdziwego zdarzenia sa banki (3-4 pietra) obiekty rzadowe (2-3 pietra) i hoteliki ( max 2 pietra- pozostale domy to budynki partetowe czasami pietrowe. Calosc bardziej przypomina duza wies, cos w stylu Tarnowa Podgornego kolo Poznania. Ze wzgledu na liczebnosc kraju instytucje typu ministerstwa, czy parlament wygladaja dosc komicznie ( parlamentarzysci zasadaja na plastikowowych ogrodowych krzeselkach przyniesionych przez nich z domu), a mieszkajac w Apii co chwile natykalismy sie na "celebrities" z telewizji. Reklamy w telewizji swoim charakterem przypominaja pamietne spoty z Prusakolepem. Samoa to narod bardzo religijny, w kazdej wiosce wybodowany jest wielki kosciol czasami 2 lub 3 konkurujacych ze soba odlamow chszescijanstwa. Z drugiej strony bardzo wysoki odsetek homoseksualistow i transwestytow. Ogolnie na wyspie panuje "maniana" - ludzie sie nie przemeczaja- robia tyle co musza a wieczorem baluja. Na polnocy plaz praktycznie nie ma, za to na poludniu sa cudowne. Co dziwne nie wykorzystuje tego przemysl turystyczny. Jeszcze jedno - za wszystko trzeba placic - chcesz obejrzec wodospad 2/5 tala, dojechac na plaze 5/10 tala, dojsc do punktu widokowego 5 tala. Wszystko jest tutaj wlasnoscia prywatna a wlasciwie wioskowa.