Od rana po śniadaniu wyprawa do Copan Ruinas.Poprzedniego wieczora w restauracji dowiedzieliśmy się od właścicielki Amerykanki ,że zarówno sama miejscowość jak i dróżka do kompleksu ruin jest bezpieczna i jest to miły spacerek.Tak podniesieni na duchu ruszyliśmy(zaopatrzeni dodatkowo w parasol i deszczówki, bo zapowiadana zmiana frontu nadeszła i wczoraj padało i było zimno-21 stopni).Od rana nieco pochmurnie ale jak na zwiedzanie to całkiem miła pogoda-później z czasem zrobiło się normalnie czyli bardzo ciepło i słonecznie.No i dotarliśmy.Może nie jest to 8 cud świata ale mnie nie rozczarowało.Rzeźby są świetne,piramidy wysokie z pięknymi widokami,czuć tchnienie przeszłości i ogrom tej kultury.Po raz kolejny doświadczamy potęgi przyrody-jak walczy ona o swoje prawa w dżungli niszcząc wszystko co napotka na swej drodze.To połączenie jest niesamowite.Potem muzeum z rekonstrukcją świątyni przykrytej obecnie przez drugą.Wróciliśmy zmęczeni ale zadowoleni(nawet Piotr nie narzekał tym razem zbytnio na moje kamyczki).Czekają nas jeszcze m.in.Tikal i Palenque więc myśle,że bedę dalej też zadowolona mając próbke z Copan( a tu są schody na piramidzie pokryte glyfami( rodzaj pisma obrazkowego),Które są najdłuższym ,zachowanym tekstem Majów na świecie).
Wczoraj tak się rozpisałam,że zapomniałam dodać pewien fakt,który zrobił na nas duże wrażenie:spotkaliśmy na Roatanie na lotnisku pare staruszków- wydawali nam się wiekowi a jak ich syn powiedział nam ile mają lat to naprawde byliśmy pełni podziwu,że im się jeszcze chce( pan 92, a pani 86 lat).Pozdrowienia dla naszych Rodziców.