No to jesteśmy na urlopie.Wczorajszy dzień zaczęliśmy bardzo wcześnie,bo już o 4 rano jechaliśmy a raczej odbywaliśmy rajd po Nikaragui na lotnisko.Powód oczywiście prozaiczny-kierowca przez 20 minut szukał domu ,z którego miał zabrac jeszcze jednego pasażera no i potem musiał nadrobić obsuwe czasową.Potem już na lotnisku check-in w bardzo chaotycznym stylu no i wreszcie wylatujemy.Lecimy najpierw do San Salvador,dalej po godzinie do San Pedro Sula(to już Honduras) i wreszcie z międzylądowaniem w Ceibie docieramy na Roatan.Tu musze wrzucić małą dygresje-rezerwując hotel otrzymaliśmy odpowiedz podpisaną "Karolina".Wydało nam się to dziwne a dodatkowo reszte korespondencji prowadziliśmy coraz bardziej po polsku niż po angielsku.Byliśmy więc ciekawi kogo spotkamy na miejscu.Taksówką przyjechaliśmy do posady Arco Iris i okazało się,że Karolina to dziewczyna w naszym wieku mieszkająca na Roatanie już od 6 lat,tutaj ożeniona i pracująca.Miło pogadać po polsku.No a teraz to przez kilka dni prawdziwy urlop: plaża woda w oceanie i w basenie,kajaczki i prawdziwa laba.Może wkleimy jakieśzdjęcia ale poza tym prosze się wiele nie spodziewać do 27.02.