San Jose obraliśmy za naszą bazę w Kostaryce, z której zwiedzamy atrakcje Cental Valley. Daliśmy sobie spokój z wybrzeżami, na których się byczyliśmy w Panamie i będziemy byczyć w Hondurasie. Na niedzielę wybraliśmy wycieczkę w okolicę La Fortuny. Z pewnym dystansem podchodziłem do pomysłu z termami, ale było super. Klimat w kostaryce jest bardzo różny. Nad wybrzeżami gorąco i parno, na wyżynach 700-1400 mnpm- gdzie mieszka zdecydowana większość tubylców klimat umiarkowany ( w czasie naszego pobytu ranki i wieczony poniżej 20 st a w ciągu dnia ok 25 st). W górach robi się chłodno i mgliście. W takie właśnie miejsce trafiliśmy w niedzielę. Termy Baldi "zasilane" są energią pobliskiego aktywnego wulkanu. Na terenie kilku hektarów w ogromnym ogrodzie ulokowano kilkanaście basenów z różną temperatur wód. Zakres temperatur od 34 do 60 st. Ja wysiadałem przy 43 st. W około piękna zieleń, odgłosy ptaków,, pasmo górskie i praktycznie czarne niebo z ciężkimi chmurami. Taplając się w basenach spotkaliśmy parę Polaków toronciaków Dorotę i Leszka - na ciekawej rozmowie upłynęło parę godzin. Przed zmierzchem zawieziono nas na punkt widokowy wulkanu Arenal....no i poglądaliśmy wulkan w chmurach... a właściwie same chmury. Z obiecanych widoków lawy zobaczyliśmy może 2 lub 3 sekundowe rozbłyski na zboczach - z odległości wyglądało tak jakby ktoś biegał po zboczu i zapalał latarkę. Emocji dostarczył za to powrót do San Jose. Po zachodzie słońca z gór spłynęła mglą niesamowitej gęstosci. Nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób kierowca manewrował po krętnej drodze. Ze nie było łatwo świadczyła min przewrócona furgonetka.