Dzisiaj od rana pojechalismy na wycieczke zorganizowana.Pierwszym punktem programu byl aktywny wulkan Irazu.Sam wulkan nas jakos specjalnie nie zachwycil-woda w lagunie byla zielona( apodobno jej barwa zalezy od roznicy temperatur we wnetrzu i na zewnatrz krateru).Na wulkanie byl bardzo silny wiatr wiec prawie odmrozilismy sobie uszy (no ale to 3400m.n.p.m.).Potem zjazd do polozonego u jego stop miasteczka,ktore bylo pierwsza stolica Kostaryki.W Cartago zwiedzilismy bardzo ciekawa pod wzgledem architektonicznym katedre-jej sklepienie jest wykonane z drewna,a jest spore i kopulaste.10 minut drogi od miasteczka sa Lankaster Gardens-miejsce magiczne pod wzgledem bogactwa roslinnego( orchidee, bromelie ,rein forest ,bambusy i palmy).Ostatni punkt programu to punkt widokowy na Orosi Valley-Piotr zachwycony ja nieco mniej bo jak dla mnie zbyt rolniczo a za malo dziko.Podobno jeszcze w latach 40-tych prawie 80% obszaru Kostaryki bylo pokryte lasami ,a teraz zaledwie 30%.Na koniec zjedlismy typowy miejscowy obiad w e wspaniale polozonej restauracji-i tu podobalo sie nam obojgu- polozona w glebi plantacji kawy z widokiem na jezioro i w pieknym ogrodzie.I o dziwo spotkalismy wycieczke z Polski-pielgrzymka Pallotynska(19 dni w mezoameryce-jak dla mnie nie do strawienia).Jutro druga wyprawa.