Geoblog.pl    AgaPiotr    Podróże    w 410 dni dookoła świata    Nie wszyscy Chilijczycy są gościnni
Zwiń mapę
2008
21
sty

Nie wszyscy Chilijczycy są gościnni

 
Chile
Chile, Iquique
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 32086 km
 
Do Iquique dotarliśmy w sobotę o 5 rano. Odzczekaliśmy na dworcu 2 godziny aż zrobi się w miarę jasno. Do hotelu zarezerwowaniego przez poznaną w San Pedro parę Chilijsko-Norweską Soledat/Jon) dotarliśmy o 8 rano. Bagaż zostawiliśmy w przechowalni bo check in o 12. Do tego czasu chcieliśmy sprawdzić autobusy do boliwii, dowiedzieć się czegoś w informacji turystycznej i wykupić wycieczkę po okolicznych atrakcjach. Do 11 niewiele załatwiliśmy bo wszystko pozamykane. Do tego czasu zeszliśm całe miasto od portu na północy do południowych plaż z kasynem i ogromnymi hotelami. W końcu jednak udało się również zarezerwować wycieczkę na całą niedzielę. Po południu wybraliśmy się kupić bilet autobusowy do Oruro - dostepny na dworcu na rogu Martinez i San Martin. I tu dopadł nas pech. Dwóch łepków wyrwało Agnieszce torebkę z kartami bankomatowymi, aparatem foto, komórkę paszportemi żółtą książeczką. Krótka szamotanina nic nie dała. Po dwóch minutach podjechał patrol carbinieri, zróbiliśmy kilka rundek po okolicy- bez skutku. Spisali raport i nakazali stawić sie rano na policji śledczej. Po powrocie do hotelu zablokowaliśmy karty bankomatowe i komórkowe ( dzięki Filip za pomoc). Pozostał problem paszportu. Czekał nas powrót do oddalonego o 1800 km Santiago i wizyta w naszej ambasadzie. W niedzielę z samego rana pojawiliśmy się na policji...i powiedziano nam, że mamy przyjść jutro, bo dzisiaj nieczynne. Jeszcze w sobotę wieczorem rozpoczął sie festiwal rezerwacji biletu lotniczego do Santiago. Na wstępie odrzuciliśmy Lana - ceny strasznie wysokie. Pozostał SkyAirlines - najpierw próbowaliśmy przez inernet. Tu skazani byliśmy na porażkę. Po pierwsze wersja tylko po hiszpańsku, po drugie niezbędna była rejestracja z koniecznością wypełnienia dziesiatek pól z danymi dla nas nieosiągalnymi. Poprosiliśmy panią w recepcji żeby sprawdziła czy sa otwarte buira na lotnisku i w mieście. Po godzinie odpuściliśmy, bo albo nikt nie odbierał albo zajęte. Drugie podejście w niedzielę rano również bez skutku - głuchy telefon. Zdesperowani zamówiliśmy taksówkę na lotnisko...i nagle cud. Pani spróbowała jeszcze raz zadzwonić i udało się - mamy bilety do Santiago. W poniedziałek punkt 9 jesteśmy na policji. Po odczekaniu swojego okazuje się że pani przyjmująca zgłoszenia nie rozumie nic po angielsku. Wpadła jednak na pomysł i zadzwoniła do swojego kolegi ( będącego na wakacjach), który tłumaczył zeznania. Po godzine otrzymaliśmy dokument poświadczający utratę dokumentów i co równie ważne nową katrę turystyczną konieczną do opuszczenia kraju. Po południu razem z Jonem i Soledat pojechaliśmy na lotnisko oddalone o 40 km ( przyoszczędiliśmy 5000 peso dzieląc koszty). Przelot okazał się bardzo przyjemy, miła obsługa, dobre jedzenie, a ceny o połowe niższe niż w Lan. Z lotniska do miasta pojechaliśmy Turbusem, który ostatni przystanek ma 2 przecznice od naszego hotelu. Jutro zaczynamy bój o paszport ;-)



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 24.5% świata (49 państw)
Zasoby: 282 wpisy282 205 komentarzy205 1867 zdjęć1867 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
02.09.2009 - 20.10.2010
 
 
 
12.07.1994 - 02.08.1994