Nasz urlop ma miejsce tydzień po pamiętnej katastrofie polskiego autokaru i jak to arabowie mają w zwyczaju na wszystko przyjdzie czas.Do tego stopnia że jadąc w konwoju autokarem mijamy po drodze miejsce wypadku oznakowane poprzez stojącego policjanta a sam autobus pozbawiony dachu jeszcze tam jest.
Jęździmy po ulicach Kairu-obraz nędzy i rozpaczy-widzimy dużo policjantów rozstawionych tak aby byli w zasięgu swojego wzroku-to ma budzić poczucie bezpieczeństwa ale chyba przynosi odwrotny efekt.Pierszy raz wchodzimy do meczetu-robi wrażenie przyjemnego miejsca.Potem oczywiście muzeum kairskie(duszno bo ukrop i brak klimatyzacji)ale ja mogę wreszcie zobaczyć to o czym do tej pory mogłam jedynie poczytać i pomarzyć.
Dalej Giza-przytłacz nas otaczający brud inachalność sprzedawców.Widzimy że nie dba się tu o dorobek kulturalny tylko ciągną z niego profity nie dając nic w zamian.
Mamy też czas wolny i oczywiście prawie sie gubimy na wielkim kairskim bazarze.