Dalej jedziemy wzdluz lini brzegowej.Zjezdzamy na lunch do Byron Bay-klimatyczna miescina z surferami i wczasowiczami ale milo.Potem natrafiamy na cale nowo wybudowane osiedla i miasteczka-jeszcze pachnie farba.A potem Coolongata czyli miasto podzielone na dwa stany-czyli ze w naszej podrozy przekraczamy granice kolejnego stanu-i ten juz jest ostatni(zostalo tylko polnocne terytorium ale nie nazywa sie ono stanem).Zaczyna sie Gold Coast czyli miasteczka przechodzace jedno w drugie bez widocznej granicy-tak naprawde to jest jeden ciag i tylko po nazwach hoteli mozna sie zorientowac ze jestesmy juz w nastepnym.Wreszcie Surfers Paradise i hotel ktory bedzie stanowil dla nas baze na kilka dni.