Jak ten czas szybko mija.To juz 3 miesiace jak mieszkamy w Perth i coraz bardziej nam sie tu podoba.Ja wracajac do pisania tutaj mam pewne obawy co do mojej ortografii ,za która z góry przepraszam ,ale po 3 miesiacach intensywnej ,codziennej nauki angielskiego-pisania,czytania i mówienia po angielsku mozna miec pewne obawy.No a teraz kilka uaktualnien.Jak zapowiedziałam wcześniej w weeckendy nieco zwiedzamy.Wybralismy sie do samego końca bordowej lini kolejki czyli Mandurah.Przejazd kolejka to 45 minut a dystans 74 km.Sama miescinka jest bardzo ładna.Widac że dużo tu inwestuja-burza stare domy zastepujac je apartamentowcami.Jest tu całkiem nowa marina z kanałami jak w Wenecji. A nieco dalej osiedla nowych domów( willi) -każda z dostepem do doku na "wypasiona" łódke czyli tak jak w Fort Lauderdale na Florydzie tylko oczywiscie o niebo taniej.Sympatikomimetycznie.
Kolejna wyprawa nieco bliżej bo do Rockingham.Tu oczywiscie kolejne cudowne plaze z płytką i jak na australijskie warunki ciepła woda.A tuż za rogiem czyli na końcu cypla odkrywamy fajne miejsce.Jakieś 600 metrów od lądu jest niewielka wysepka pingwinów-to taka nazwa ale jest tam też malenki ich rezerwat a dodatkowo gniazdowisko pelikanow i innych ptaszorów.Można tam sie dostac promem ale najwieksza frajda to....przejscie po mieliżnie.Trzeba isc zygzakiem i w najgłebszym punkcie woda siega nieco ponad pas(oczywiście jesli sie nie jest drobna azjatka).No i plaza ,slonce,woda czyli lato czasami azdo 39 stopni.