Oczywiście aby przyoszczędzić rozbijamy namiot na kempingu oddalonym od miasta.Aby się do niego dostać musimy skorzystać z autobusu a potem tramwaju wodnego.Cały dzień spędzamy w przepięknej Wenecji podziwiając jej uroki(blaski i cienie czyli boczne uliczki).Powrót na kemping nie jest już jednak tak miły bo okazuje się że źle sprawdziliśmy i korzystając z ostatniego tramwaju na autobus już się nie załapujemy.No toczeka nas spacer.Wszyscy zapewniają mnie co kawałek że to juz niedaleko i w efekcie docieram na miejsce jako gradowa chmura.Dodatkowo po drodze Ola chciała zaprzyjaźnić się z miejscowym pieskiem ,który nie wyczuł jej przyjaznych intencji i potraktował ja zębami(na szczęście niezyt tragicznie).