Przylatujemy w nocy i tym razem na nowe lotnisko w innej części miasta.Lotnisko jest rzeczywiście nowe(aż pachnie nowością) i nie ma jeszcze dobrego połączenia z miastem.Przechodzimy przez imigration(z małym zamieszaniem w tle-czyli wymiana waluty,poszukiwanie zdjęć i obowiązkowe odczekanie swojego mimo że nie ma prawie kolejki).
Następny dzień poświęcamy na powłóczenie się po znanym terenie.Lubimy to miasto bo mamy miłe z nim wspomnienia z poprzednich wizyt.Zaliczamy też obowiązkowo świątynie przy wielkiej huśtawce i mimo ze niektórzy mają z nią związane złe wspomnienia(ostatnim razem Piotrowi ukradziono buty i wracał do hotelu w skarpetkach) to panuje tu jakaś mistyczna atmosfera ,która się nam udziela.
Bangkok to dla nas tym razem tylko miejsce przesiadkowe a jutro czeka nas Wietnam.